czwartek, 29 stycznia 2015

Z punktu widzenia mewy


Zbliżamy się do lądowania. Ogłoszenie w języku polskim oraz angielskim przypomina o zapięciu pasów i przywróceniu siedzeń do pozycji pionowej. Bezkształtne formy świata zewnętrznego przechodzą w kropki, potem w plamki, które po chwili są już budynkami, całym mrowiem budynków. Gęstwiną dachów, labiryntem murów. To naprawdę Stambuł? Tu naprawdę nie ma nawet skrawka pustej przestrzeni?

Usiane transportowcami morze Marmara: bajeczny obrazek komponuje się dość niepokojąco z lądowym miszmaszem betonu. Apartamentowce – coraz wyższe, coraz ich więcej – i podoklejane do nich niezdarnie wysepki posklecanych byle jak domków.
Trudno uwierzyć. Trzeba zobaczyć na własne oczy.


Mewa. Władca stambulskiego nieba. Ona ma takie widoki na co dzień. No, może z nieco niższego punktu widzenia. Ale za to dużo szerszej perspektywy.
Say Istanbul and a seagull comes to mind
Half silver and half foam, half fish and half bird
(Bedri Rahmi Eyüboğlu)
W połowie ze srebra, w połowie z piany. Pół ryba, pół ptak.

Ona i Bosfor, papużki nierozłączki. Nawet w zimowy poranek, gdy wiatr brutalnie spycha z obranej trasy, mewa leci równo z promem. Prawie jak pasażer na gapę. Dokarmiana przez podróżnych skrawkami precli, choć z menu wybrałaby pewnie świeże, sezonowe ryby i owoce morza.

Czasem ma szczęście. Czasem restauracja rybna dorzuci jakiś bonus do zostawionych przez obżartych klientów resztek chleba. Wtedy mewia chmara rzuca się z wrzaskiem na tak hojną kolację-niespodziankę.

Królowa Bosforu. Okupujący dach, nieproszony, ale mile widziany lokator. Dużo przyjemniejsza wersja porannego budzika. Model pozujący do zdjęć z zachodem słońca i wieżą Galata w tle.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Meteorologiczna telenowela


Przedwiośnie. Tak nazwalibyśmy to w Polsce, kraju wielometrowych zasp i niedźwiedzi polarnych. Rzekomej Syberii Unii Europejskiej. (But…but you are from Poland. Why are you cold?)
Tu nazywają to zimą.

Zimowe przedwiośnie w połowie stycznia to nic szokującego w mieście niesprawdzających się prognoz pogody.
Wiadomo, Bosfor. I dwa morza. Zawsze coś gdzieś zawieje, przywieje i przewieje. Zaraz i tak wychodzi słońce. Może nie w ciągu doby, bo takie meteorologiczne wariactwa to podobno tylko w Kanadzie. Ale w przeciągu paru dni na pewno.
Też wesoło.

W ciągu tygodnia mieliśmy więc ponurą jesień, prawdziwą zimę i jej magiczną transformację w niedzielną wiosnę.
Gdzieniegdzie wysiadła co prawda elektryczność, tu i ówdzie ktoś poślizgnął się na oblodzonym chodniku i złamał którąś z kończyn. Na ulepienie porządnego bałwana trzeba by było jednak ściągać śnieg z całego Stambułu.

Armagedon dobiegł szybkiego końca; znów można cieszyć się klaustrofobicznymi spacerami w towarzystwie prawie 20 milionów tubylców i turystów.

Wirusy zacierają swoje małe wredne łapska...





wtorek, 6 stycznia 2015

Zimowo



Na monitorze Zimowy sen tureckiego reżysera, zwycięzca ostatniego festiwalu w Cannes.
Za oknem pierwszy od roku śnieg.
Filmowo-meteorologiczny zbieg okoliczności lub samospełniające się proroctwo.

Niby syberyjskie powietrze i niby arktyczna zima. Mrożące krew w żyłach prognozy straszyły, już tradycyjnie, od wczesnego listopada. W końcu doszło do nieuniknionego, czyli pierwszych (i pewnie ostatnich) tej zimy opadów. Temperatura powietrza do mroźnych/mrożących się jednak nie zalicza. Zapowiadanej apokalipsy na horyzoncie nie widać.

Szaro-bure okoliczności przyrody sprzyjają nostalgicznym, melancholijnym podróżom. Najlepiej promem. Najlepiej w rzadko odwiedzane miejsca.


Zimowa trasa Eyüp-Üsküdar, czyli Bosfor i Złoty Róg w wersji hüzün.